Szukaj Pokaż menu

List z wakacji II

15 524  
7   12  
A Ty gdzie wysłałeś swoje pociechy na wakacje? Czy aby czasem nie na obóz komputerowy?


Na początku był list...

12.07.2003
Drodzy rodzice,
Dzieciaki tótaj to strarzne kujony. Jedzenie jest do kitu. Szypkie komputery to jedyna dobra rzecz tutaj. Uczymy się programowania. Północ Środek nocy to najlepsza pora na programowanie, wienc nie ma ciszy nocnej.
Kocham was, Billy.



Później były już tylko emaile...

14.07.2003
Drodzy rodzice,
Obóz jest O.K. Ostatnio jedliśmy pizzę w środku nocy. Pozwalają nam wybierać co chcemy do picia. Ja piję oczywiście Colę. Przy okazji, tutaj mają lepsze fast foody niż w domu! Zaczynam się przyzwyczajać. Muszę lecieć – czas na programowanie.
Kocham was, Billy.

P.S. Napisałem to w wordzie. Sprytne, nie? Potrafi sprawdzać ortografię.

Uwaga! Damski Gang Rowerowy atakuje!

19 658  
6   16  
Uwaga, uwaga, ważny komunikat dla wszystkich przebywających lub wybierających się na Wybrzeże.

Na polskie wybrzeże przyjechał prosto z Francji groźny Damski Gang Rowerowy. DGR to grupa zimnych, bezwględnych i nienasyconych kobiet napadających na niewinnych młodych mężczyzn.

Ale pamiętaj. Niech nie zwiedzie cię ich pozornie przeciętny wygląd.

One są przebiegłe.

One są bezwstydne.

One są szybkie i zwinne

Są zdecydowane na wszystko.

W swoich atakach korzystają ze wszystkich zdobyczy techniki, nauki i sztuki francuskiej.

Atakują znienacka, a swoje swoje ofiary pozostawiają na skraju wycieńczenia, po tym jak znęcały się nad nimi seksualnie nawet do kilkunastu godzin.
Co więcej są nieuchwytne i mimo największych starań, żeby usidlić te zdeprawowane Rowerzystki nie udaje nam się.

Oto najnowsze zdjęcie DGR zrobione podczas Tour de France...

Wielopak weekendowy XIV

23 178  
8   18  
Głos z taśmy (kto wie o kogo chodzi?): "Poczekajcie, zanim się wypnę najpierw się zapnę. Witam wszystkich z tyłu naszego forum kawałki mięsne. W pierwszym rzędzie witamy wszystkich wrzucających..."

Podczas meczu trampkarzy trener mówi do jednego z chłopców z drużyny:
- Czy wiesz co to jest współpraca? Co to jest zespół?
Chłopczyk potakuje.
- A czy rozumiesz jak ważne jest to, żebyśmy razem wygrali?
Chłopczyk znów przytakuje.
- A zatem, kiedy sędzia odgwizduje twój faul, rozumiesz, że nie wolno się z nim kłócić, przeklinać i atakować go?
Mały piłkarz znów kiwa głową ze zrozumieniem.
- W porządku - mówi trener. - To teraz idź, proszę, i wytłumacz to swojej mamie.

by Grubel

* * * * *

Pięcioletni Amerykanin z braku towarzystwa bawi się sam na podwórku. W jednej dłoni dzierży kij baseballowy, w drugiej piłkę. Podrzuca piłkę wysoko do góry i krzyczy:
- Jestem najlepszym pałkarzem na świecie!"
Niestety chybia. Ale nie zraża się, rzuca piłkę jeszcze raz, niestety z podobnym skutkiem. Robi więc sobie małą przerwę, ogląda piłkę z każdej strony, potem sprawdza każdą rysę na kiju. Nic nie znalazłszy, krzyczy:
- Podejście trzecie, jestem najlepszym pałkarzem na świecie!"
I po raz trzeci wyrzuca piłkę do góry. Ta, oczywiście nie trafiona, spada na trawnik. Chłopczyk patrzy na nią z rozczarowaniem, lecz już po chwili jego twarzyczkę spowija szczerbaty uśmiech:
- Jestem najlepszym miotaczem na świecie!!!

by Quixote

* * * * *

Każdego roku Paul brał udział w loterii, chcąc za wygraną kupić nową ciężarówkę, lecz niestety zawsze przegrywał. Tym razem miało być inaczej. W tym roku Paul był przekonany, że wygra.
- Najważniejsza jest wiara - powiedział przyjacielowi - więc będę wierzył, miał oczy szeroko otwarte i jestem przekonany, że Bóg mi ześle jakiś znak.

Podczas festynu połączonego z loterią, Paul przechadzał się tam i tu, ale nie zauważył niczego szczególnego. Żadnej inspiracji, żadnego znaku od Boga. Dopiero, gdy stara pani Kelleher upuściła torebkę i schyliła się by ją podnieść, stało się coś niezwykłego. Kobieta nie nosiła majtek i Paul nagle zaobserwował, jak z nieba w kierunku tyłka staruszki zbliża się ognisty palec. Niby na tablicy, wyrysował na każdym pośladku kobiety cyfrę 7 i zniknął.

Dziękując Bogu, Paul pobiegł do kabiny loterii i zagrał na 77.
Kilka minut później wylosowano zwycięską liczbę.
I znowu, jak zawsze, Paul przegrał.

Zwycięskim numerem okazała się liczba 707.

by Reszka

* * * * *

Mieliśmy zajęcia z ginekologiem o sporej tuszy, który zapytał czarnoskórego Emanuela:
- Po czym poznać że kobieta jest w ciąży?
Emanuel:
- Kobieta jest w ciąży, bo nie ma miesiąćki, ma duży bdziuch i chce jej sie rzygać.
Prowadzący na to:
- Popatrz: ja nie mam miesiączki, mam duży brzuch i chce mi się rzygać jak tego słucham. Czy ja jestem w ciąży?

by Pezet

* * * * *

Pewnego razu grupa naukowców postanowiła wypróbować nową szczepionkę na kurach. Po jakimś czasie pojawił się raport naukowców:
"W jednej trzeciej przypadków szczepionka okazała się skuteczna. W jednej trzeciej przypadków szczepionka okazała się nieskuteczna. W jednej trzeciej przypadków nie można stwierdzić, czy szczepionka okazała się skuteczna, ponieważ kura uciekła"

by Pietshaq

* * * * *

Wychodzi facet z domu publicznego, aż tu nagle jebut coś spadło obok niego. Pochylił się i patrzy, a to koty tak gorąco marcowały, że aż zleciały z dachu. Wraca wiec pędem do przybytku miłości i krzyczy:
- Szefowo! Reklama wam spadła!

by Sasza

* * * * *

Dwóch głuchoniemych siedzi na piwie i omawia stanowczo spóźniony powrót do domu po popijawie poprzedniego dnia. Pierwszy mówi:
- Moja stara na szczęście spała, więc po cichutku wślizgnąłem się do łóżka i był spokój.
- Ee, to ty miałeś dobrze. Moja nie spała, tylko zaczęła mnie przeklinać, wypominać wszystko, normalnie stary, nie do wytrzymania.
- No i co zrobiłeś?
- Jak to co? Zgasiłem światło.

by Quixote

* * * * *

Było sobie małżeństwo, mieli dwóch synów, bliźniaków... Nawet mądre dzieciaki, ale klęli jak szewce... Pewnego wieczora mamuśka już nie wytrzymała i skarży się staremu:
- Jak któryś jeszcze raz przeklnie, to dam w pysk...
A ojciec na to:
- A bij ile chcesz, to twoje bachory!
Rankiem smarkacze w kuchni siedzą za stołem, a mamuśka pyta pierwszego :
- Co chcesz na śniadanie???
Smarkacz 1:
- Chcę kilka p**rdolonych naleśników...
DUP, dostał w łeb, leży nieprzytomny, krew z nosa, zęby na ziemi...
Stara pyta drugiego :
- A ty co chcesz na śniadanie?
A drugi patrzy na starą, potem na brata, potem znowu na starą i mówi:
- JEDNEGO K**WA JESTEM PEWIEN, NIE CHCĘ TYCH P**RDOLONYCH NALEŚNIKÓW!!!

by Hunter667

* * * * *

W pewnej wiosce, prawie na końcu świata, żył sobie ksiądz staruszek, który podczas mszy nigdy nie mówił kazań. Pewnego razu ową parafię odwiedził biskup i trochę się na biednego staruszka za to obruszył:
- A czemu to ksiądz - powiada biskup - kazań nie mówi.
- Aaa, bo to proszę, księdza biskupa, ludzie tu dobrzy, tak bardzo nie grzeszą, do kościoła chodzą to i kazań mówić nie potrzeba.
- Ależ proszę księdza, przecież to obowiązek, trzeba mówić kazania.
- Tak prawdę powiedziawszy, księże biskupie, to ja już tak dawno nie nauczałem, że już zupełnie zapomniałem jak się to robi.
- A to ja księdzu trochę podpowiem. Niech ksiądz najpierw zacznie z jakimś dowcipem, to potem gdy się wszyscy rozweselą, jakoś już to księdzu pójdzie. Na przykład, w następna niedzielę jest dzień matki, niech ksiądz powie taki żarcik na początek: Najlepsze dni mojego życia spędziłem w ramionach żony innego mężczyzny...to była moja matka.
A potem niech ksiądz kontynuuje z kazaniem.
Stary ksieżyna wziął sobie do serca słowa biskupa i w następna niedziele wszedł na ambonę i rozpoczął kazanie:
- Najlepsze dni mojego życia spędziłem w ramionach żony innego mężczyzny... mężczyzny... hmhm... mężczyzny...mężczyzny..... naprawdę nie mogę sobie przypomnieć kim była ta kobieta...

by Szymonek

* * * * *

Pewna firma zatrudniła nowego pracownika. Miał zacząć od poniedziałku, ale rano zadzwonił do swojego szefa:
- Jestem chory - oświadczył. Szef go usprawiedliwia.
Facet pojawia się w pracy we wtorek i pracuje ciężko przez cały tydzień, zadziwiając wszystkich swoją pracowitością i umiejętnościami. W następny poniedziałek znów dzwoni do szefa i oświadcza mu:
- Jestem chory.
Szef niechętnie usprawiedliwia go, zaznaczając jednak, że to już drugi poniedziałek z rzędu. I znów we wtorek facet przychodzi do pracy i pracuje do końca tygodnia, nawet szybciej i lepiej niż poprzednio.
W następny poniedziałek pracownik znów dzwoni.
- Jestem chory - powtarza. Szef go usprawiedliwia, postanawia jednak porozmawiać z nim we wtorek.
Następnego dnia facet pojawia się w pracy i zostaje wezwany do gabinetu szefa.
- O co chodzi? - pyta ten. - Widzę, że jesteś świetnym pracownikiem, ale jesteś tu dopiero trzy tygodnie i w każdy poniedziałek twierdzisz, że jesteś chory?
- Chodzi o to, że moja siostra ma fatalne małżeństwo i w każdy poniedziałek przed pracą jadę do niej ją pocieszyć - tłumaczy pracownik. - Od słowa do słowa i zawsze kończy się to tym, że przez cały dzień uprawiamy seks.
- Z siostrą?! - krzyczy szef. - Przecież to obrzydliwe.
- Mówiłem panu, że jestem chory.

by Grubel

* * * * *

W zeszłą niedzielę mówiłem kazanie do dzieci o Aniołach. Opowiadam im jak wyglądają, czym się zajmują itd. W końcu pytam się dzieciaków: A cobyście zrobili, jakbyście nagle spotkali takiego Anioła na ulicy. Dzieciaki ręce podnoszą. Wyciągam mikrofon do takiego może sześciolatka, a ten na to:
- Ja to bym się proszę księdza chyba zesrał!
Niestety, kazania nie dokończyłem.

by Dalcz

* * * * *

Boy-Żeleński wybrał się raz do restauracji w towarzystwie Szkota. Zjedli dobry obiad i gawędzą. Szkot mówi:
- Naucz mnie jakiegoś zdania po polsku.
Boy: - W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...
Szkot: - To za trudne. Daj coś łatwiejszego.
Boy: - Dobra, to krzyknij głośno: kelner, rachunek proszę!!!
Szkot (bezbłędnie): - W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...

by Kociara

* * * * *

Osiemnastoletni Porky był przyjacielskim chłopcem, który zawsze chciał robić wszystko jak należy. Niestety - nie był zbyt bystry. Kiedy znalazł swą pierwszą pracę - w charakterze chłopca na posyłki - jego pierwszym zadaniem było pójście po kawę dla wszystkich w biurze. Wygrzebał więc z magazynu termos i wali do sklepu (oni tam w Stanach wszędzie kawę dają). Wchodzi i pyta się sprzedawcy:
- Dobry, wejdzie tu sześć kaw?
- Wejdzie - odpowiada sprzedawca.
- To ja poproszę dwie czarne, dwie z mlekiem i dwie bez kofeiny.

by Quixote & Grubel

* * * * *

- Co to jest świętoszkowatość? - pyta katecheta małego Franka.
- Na przykład moja mama jest świętoszkowata, proszę księdza - odpowiada chłopiec.
- Co przez to rozumiesz?
- Przez cały rok zażywa pigułki antykoncepcyjne, a na Boże Narodzenie śpiewa: "Przyjdź, Dzieciątko, przyjdź".

by Paskud


Głos z taśmy (druga zagadka): "A teraz coś z zupełnie innej beczki..."


Było sobie w mieście dwóch żydków, którzy się podobnie nazywali. Jeden to był Icek Kon, a drugi Icek Kohn.
Któregoś dnia do żony Kona przyszedł poborca podatków i domagał się 200 złotych. Żona mówi:
- Ale może to nie o mego męża chodzi, tylko o tego drugiego Icka. Tego Kohna?
Więc poborca pyta:
- Czy pani mąż ma "h" w środku?
- Może i w środku ma "cha", ale nie na tyle mocno, by od razu za to płacić dwieście złotych.

by Paskud

* * * * *

Lejb Sobel ożenił się i do znudzenia wychwala kolegom zalety swej urodziwej połowicy.
Pewnego dnie spotyka przyjaciela. Ten bierze go pod ramię i szepce do ucha:
- Daj ty spokój z tym gadaniem. Śmieją się z ciebie. Czy ty nie wiesz, że twoja żona ma czterech kochanków?
- I co z tego? - uśmiecha się Sobel - Wolę mieć dwadzieścia procent w dobrym interesie niż sto procent w złym

by Mila_2

* * * * *

Żyd pyta rabina co zrobić z tym trzecim, który przychodzi do niego codziennie, objada go, przesiaduje..
- Ty jemu powiedz baśnie - radzi rabin
- Ale jaką baśnie?
- Zaczyna się tak: był raz Żyd, raz, ale nie co dzień!

by Iskierka

* * * * *

Spotykają się Mosze i Icek.
- Szalom, Icek - mówi Mosze.
- Ty mnie Mosze nie mów Icek, ty mnie mów Icek Szczęście.
- A to dlaczego?
- A bo ja miał wczoraj lecieć do Nu Jorka, ale żem się na samolot
spóźnił.
- I to ma być szczęście?
- Nu dyć, bo ten samolot się rozbił i wszyscy pasażerowie zginęli!
Po tygodniu znów spotykają się Mosze i Icek.
- Szalom, Icek Szczęście. - mówi Mosze.
- Ty mnie Mosze nie mów Icek Szczęście, ty mnie mów Icek Szczęście
Szczęście.
- A to dlaczego?
- A bo jak ja się wczoraj kochał z moja Rachela to żyrandol spadł mi
na d*pę!
- I to ma być szczęście?
- Nu dyć, bo tam gdzie d*pę to ja wcześniej głowę miał!

by Paskud

* * * * *

Kupił sobie Icek nowe buty. Postanowił pochwalić się Salcie. Wchodzi więc nagi, tylko w butach, do sypialni, i mówi:
- Salcie! Ty popatrz na mnie!
Salcie odpowiada:
- Ja patrze. Jak wisiał tak wisi...
- Salcie! On nie wisi! On sie patrzy na moje nowe buty!
- Oj Icek! Ty sobie lepiej kup nowy kapelusz!

by Paskud


No i po wielopaku... Pamiętajcie - za tydzień o tej samej porze... A dla niecierpliwców pozostaje codzienna dawka humoru, czyli forum "Kawałki mięsne".


8
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Uwaga! Damski Gang Rowerowy atakuje!
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Czy został(a) byś terrorystą-samobójcą?
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu I jeszcze 162 SMSy do wyboru
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Sposób na punktualność pracowników
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Sprawdź swój mózg i znajdź głowę
Przejdź do artykułu Nie wychodź z biura przed czasem

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą