Szukaj Pokaż menu

Fronda znów masakruje mózgi - tym razem rzekomo naukowo zbadanym działaniem znaku krzyża na wodę

80 822  
222   217  
Od czasów zdemaskowania Reksia jako szatana nie było na Frondzie czegoś tak rozsadzającego zdrowy rozsądek. Nie mamy nic przeciwko wierze, wiara jest spoko, ale takie dorabianie pseudonaukowych teorii do religijnych gestów, to czysta propaganda, która ma na celu manipulację umysłami najmniej rozgarniętych. W dodatku wiecie jakie jest ich źródło?

Hiperrealistyczne rysunki Emanuele Dascanio

47 908  
298   30  
Włoski artysta Emanuele Dascanio jest jednym z najlepszych współczesnych hiperrealistów, którego prace porażają swym realizmem i dokładnością nawet w najmniejszych szczegółach. Emanuel tworzy przy pomocy ołówka, farby olejnej czy węgla, ale wszystkie jego prace łudząco przypominają fotografie.

#1.

Kliknij i zobacz więcej!

Oni igrali ze śmiercią, bo musieli, ale przy okazji zapoczątkowali pokazy wingwalkingu - chodzenia po skrzydłach lecących samolotów

37 069  
162   16  
Poznajcie naszych bohaterów. Są to panowie Henry James (bynajmniej nie chodzi o pisarza) i Ormer Locklear. Pierwszy z nich był nawigatorem, a drugi pilotem – razem latali w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych, głównie podczas I wojny światowej.


Latali prawdopodobnie i między innymi na samolocie Sturtevant Trainer, który jest na poniższym zdjęciu.


Pewnego dnia ci dwaj panowie uczestniczyli w ćwiczeniach nawigacyjnych. Polegały one na tym, że mieli latać nad określonym terenem i z powietrza znaleźć trzy punkty nawigacyjne, które były zlokalizowane na ziemi. To zadanie okazało się dosyć trudne, ale nasi bohaterowie wypatrzyli w końcu dwa cele. Problemem pozostawał trzeci punkt, którego nigdzie nie było widać.
Czas się kończył, więc Henry James zrobił coś niebywałego. Wyszedł on w trakcie lotu na skrzydło samolotu, ponieważ z niego miał dużo lepszy widok niż z wnętrza kadłuba. W ten sposób nawigator dostrzegł ostatni punkt na ziemi i ćwiczenia mogły się zakończyć. Pojawił się jednak pewien problem.


Otóż tak jak wyjście na skrzydło i balansowanie na nim nie stanowiło największego problemu, prawdziwym wyzwaniem okazał się powrót na pierwotne miejsce. Henry James niezbyt wiedział jak to zrobić i wolał nie ryzykować upadku z dużej wysokości, dlatego… został na skrzydle. Właśnie w tej konfiguracji – z Omerem Locklearem za sterami i Henrym Jamesem na płacie samolot wylądował w bazie lotniczej.
Oczywiście obu panom oberwało się od przełożonych, bo przecież nie tylko złamali procedury, ale narazili się na niemałe niebezpieczeństwo. Nasi bohaterowie nic sobie jednak z tego nie robili, ponieważ już w ich głowach zrodził się pomysł, aby swój wyczyn najnormalniej sprzedać. Jakiś czas później odeszli oni z wojska i od roku 1918 zaczęli jeździć po pokazach lotniczych w Ameryce i w Europie.


Zaczynały się lata 20. ubiegłego wieku, kiedy pokazy lotnicze stawały się coraz popularniejsze. Z kolei na tych pokazach furorę robiło właśnie chodzenie po skrzydłach, znane szerzej pod nazwą „Wing Walking”. Na początku uprawiali to głównie znani nam Locklear i James – mówi się nawet, że ten drugi był wtedy jednym z najlepiej zarabiających lotników na świecie - za jeden występ kasował ok. 3000 dolarów, a umiał robić ich kilka dziennie.
Panowie szybko doczekali się naśladowców i coraz częściej w chodzenie po skrzydłach bawiły się kobiety. Ubierały się one w stroje kotów i stąd nowe określenie tego sportu – „Cat Walking”. Niezmiennie pokazy odbywały się na nierzadko przestarzałych już samolotach dwupłatowych, ponieważ były one dosyć powolne, miały dużą powierzchnię skrzydeł, no i można było pokazywać spektakularne przechodzenie z górnego płatu na dolny i na odwrót.


Pokazy typu Wing Walking tak naprawdę nigdy nie umarły. Wręcz można powiedzieć, że po II wojnie światowej przeżyły renesans i znów królowały na pokazach lotniczych. Wtedy podstawowym samolotem dla tych ewolucji był dwupłatowiec Boeing Stearman. Podobne widowiska można znaleźć gdzieniegdzie nawet dzisiaj. Niedawno osobiście obserwowałem występ chodzenia po skrzydłach podczas pokazów lotniczych w ramach poznańskiego Aerofestivalu. Był to dodatkowo pokaz Cat Walkingu i tradycyjnie odbywał się na dwupłatowym samolocie, tutaj typu Grumman AG, co widać na poniższym zdjęciu.


Chodzenie po skrzydle samolotu już z nazwy brzmi mocno ekstremalnie i rzeczywiście takie jest. Dodatkowo wykonawca takiego pokazu nie jest do samolotu w żaden sposób przyczepiony i nie ma też ze sobą spadochronu. Może trzymać się tylko rękami i polegać na swoich umiejętnościach. Dodatkowo w samolotach, które mają służyć do Wing Walkingu montuje się na górnym skrzydle specjalny stelaż, którego jedna osoba może się trzymać. Będąc na dolnym płacie można chwycić się lin albo wsporników znajdujących się między skrzydłami.


Jednak nie zapominajmy o pilocie, bo i on musi się tu wykazać nie lada umiejętnościami. Pewnie słyszeliście o katastrofach lotniczych, które były spowodowane kilkumilimetrową warstwą lodu zalegającą na skrzydłach, która doprowadziła do utraty siły nośnej. Tutaj, co tu dużo mówić, mamy na skrzydle po prostu dwie osoby. Poza tym one nie stoją cały czas w miejscu, tylko się ruszają, co powoduje nierównomierne obciążenie samolotu, które zmienia się praktycznie cały czas.
Wyobraźcie sobie, że jedziecie samochodem, a tylne koła samoczynnie cały czas skręcają raz w jedną, raz w drugą stronę i cały czas musicie to korygować odpowiednim ustawieniem przednich kół. To właśnie czuje pilot podczas pokazu. A, i nie zapominajmy, że lądowanie, już nawet bez tej całej dziwacznej oprawy, jest trochę trudniejsze niż jazda samochodem…


Tego artykułu nie mogę zakończyć bez sprostowania. Historia z początku jest tak naprawdę tylko legendą i nikt nie wie, czy tak było naprawdę. Panowie Ormer Locklear i Henry James istnieli, ale jak to się stało, że zaczęli chodzić po skrzydłach, to trudno ustalić. Zwłaszcza że istnieje druga wersja tej opowieści, w której to pierwszy z panów wyszedł na skrzydło, żeby naprawić jakąś część samolotu. Ta jednak brzmi mniej prawdopodobnie (kto pilotowałby wtedy samolot?), a powstała pewnie dlatego, że Locklear przeszedł później do branży filmowej i to on stał się bardziej rozpoznawalny i pamiętany.

Jakkolwiek by nie było, szał trwa do dzisiaj, a ja gorąco polecam przeszukać programy pokazów lotniczych w waszej okolicy i zobaczyć pokaz chodzenia po skrzydłach na żywo, a i może zrobić sobie zdjęcie z kotem… Dajcie znać, czy takie „niekatastroficzne” opowieści Wam się podobają, a za tydzień wracamy do naszego głównego nurtu. Historia o tym, jak matematyka mogła doprowadzić do katastrofy, pilocie, któremu chyba pomyliły się samoloty i o tym, dlaczego w statkach powietrznych powinno się montować… klaksony.

Nie, dzisiaj nie będzie standardowej formułki, choć oczywiście lotnictwo pozostaje najbezpieczniejszym środkiem transportu. W zamian zapraszam do przeczytania poprzedniego artykułu z serii.
162
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Hiperrealistyczne rysunki Emanuele Dascanio
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Kiedy wychodzisz za mąż po 30. – Demotywatory
Przejdź do artykułu Zupełnie nietrafione przepowiednie całkiem mądrych ludzi
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Podniebne opowieści: British Airways lot 9
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Co było najbardziej denerwujące w latach 90.?
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Faktopedia CCCLIII - kosztowna zemsta zazdrosnej kobiety
Przejdź do artykułu Skąd w ogóle wzięło się to "ó"

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą