Na pewno znacie memy o tym, że chętnie wyprowadziłoby się do domku na bezludnej wyspie odciętej od świata, z dala od tych wszystkich głupich ludzi, wreszcie w świętym spokoju. Wielu z Was pewnie też o tym marzy. Ale tak szczerze mówiąc, jak długo byście wytrzymali bez kontaktu z drugim człowiekiem - nie mając do kogo gęby otworzyć? Jak szybko byście oszaleli z samotności?
No właśnie, są tacy, którzy odpowiedzieliby, że mogłoby tak żyć do śmierci i jeden dzień dłużej. Żyliby sobie nawet nie myśląc o tym, że czegoś im brakuje. Są to osoby cierpiące na
osobowość schizoidalną, inaczej schizoidzi, którzy nie są zdolni do odczuwania samotności, mówiący o sobie, że nie potrzebują przyjaciół ani znajomych. Introwertycy zamknięci w sobie? Gdzie tam, nawet oni potrzebują czasem się wygadać, a przy schizoidach są jak dusze towarzystwa. Zdziwieni?
Osoby schizoidalne mają bardzo płytką powierzchowność, są z zewnątrz zimne, bezemocjonalne, zdystansowane. Nie widać po nich entuzjazmu czy radości. Nie odzywają się prawie wcale, wydają się pochłonięte własnymi myślami, często nie znajdują sobie drugich połówek, a jeśli już, to są zwykle obarczane winą za to, że w związku wieje chłodem. Są uznawane za dziwaków, outsiderów. Ilu znacie takich osobników? Pewnie niewielu.
Osobowość schizoidalna jest uznawana za rzadkie zaburzenie osobowości i obejmuje mniej niż 1% populacji. Częściej daje się zaobserwować wśród przedstawicieli płci męskiej, ale schizoidalne kobiety także można spotkać (jedna właśnie pisze ten artykuł). Podobno
osobowość ta kształtuje się dopiero po 20. roku życia i bywa mylona z osobowością schizotypową (inaczej zaburzeniem typu schizofrenii), zespołem Aspergera, a także depresją czy schizofrenią. Typowy objaw to anhedonia (widoczny też właśnie przy dwóch ostatnich wymienionych przeze mnie zaburzeniach psychicznych), czyli niemożność odczuwania pozytywnych emocji przy bezproblemowym odczuwaniu negatywnych. Brzmi strasznie? W sumie ja nie wiem, jak to jest żyć inaczej.
Kontakt intymny z drugim człowiekiem często jest odbierany przez schizoida jako intruzja, nachalny atak na jego ja, potrzeby seksualne bywają dużo niższe niż u innych ludzi, choć nie zawsze, ale są ograniczone emocjonalnie do pustego zaspokojenia fizycznego, jeśli w ogóle te potrzeby zaspokaja.
Mimo wszystko tacy jak ja są istotami bardzo wrażliwymi, skłonnymi do depresji czy dysmorfofobii. Mamy silne zapotrzebowanie na analizowanie samych siebie i oceniamy się jako
wybrakowanych i gorszych niż reszta społeczeństwa. Wydajemy się chłodno kalkulować niż kierować się emocjami, jak również nie okazywać empatii, choć nie jesteśmy całkiem jej pozbawieni jak Aspie i na siłę możemy nauczyć się ją odczuwać albo choćby udawać.
A jak wygląda dzień schizoida? Właściwie to nijak. Wstaje się rano, idzie do pracy, zazwyczaj w informatyce albo innej niewymagającej dużego kontaktu z ludźmi, wraca się prosto do domu i gra, czyta lub robi inne nudne dla innych rzeczy. I tak jest praktycznie dzień w dzień. Normalny człowiek w takich warunkach by zwariował, ale nie my. Nam to odpowiada.
Znam pewne forum dla ludzi o tej osobowości i muszę powiedzieć, że nie jest takie jak inne fora. Nawet na tym o
nieśmiałości są planowane zloty, widać emocje kierujące piszącymi, chęć nawiązania znajomości. Na tym pierwszym tego nie ma, a jak już ktoś to określił, jest tam martwo. Cicho i zimno, ale przede wszystkim martwo.
Nie jest fajnie być dziwadłem, pustelnikiem, ale czy potrafimy być inni? Nie mam pojęcia.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą