Prawo, prof. S.:
- Wiecie... w tym wieku to jak się idzie z żoną do łóżka, to tylko po to żeby było ciepło.
Logika:
Profesor St. bardzo dystyngowany, postawny starszy pan, zawsze nienaganny garnitur itp, na wykładzie noworocznym:
- A z okazji Nowego Roku, wielkie joł dla wszystkich!
Kryminalistyka:
mgr K. o swoich znajomych:
- No, niektórzy to biorą Bilobil żeby nie zapomnieć żeby wziąć Viagrę...
Embriologia:
- Proszę zapamiętać: macicę ma pani w majtkach, a serce w staniku.
Językoznawstwo, etnologia, dr K.:
Dr K. uchodził za jednego z ostrzejszych wykładowców, raczej mało komu udawało się zdać u niego egzamin za pierwszym razem, lubił też czasem złośliwie popastwić się nad głupotą albo nieuctwem swoich studentów. Na jednych z ćwiczeń w pewnym momencie nawiązał do Michaiła Bachtina, wybitnego rosyjskiego uczonego, należącego do żelaznego kanonu wiedzy, którą powinien posiadać każdy student, itd. I gdy jak zwykle nikomu nie chciało się odezwać, dość już porządnie wkurzony rzekł:
- Co, o Bachtinie też nie słyszeliście!? Nie wiecie, kto to Bachtin!? A pan wie, kim był Bachtin!? (to już wprost do niejakiego Dymitra, który pochodził zza wschodniej granicy i o Bachtinie usłyszał pewnie pierwszy raz jak był w podstawówce)
- Wiem
- No to kim?
- Czieławiekiem - odpowiada Dymitr, zaciągając z rosyjska
- No, do tego to ja sam mógłbym dojść drogą dedukcji, hehe - "ironicznie" rzecze dr K.
Na co Dymitr, spokojnie, zaciągając:
- Widzi pan, są ludzie, którzy muszą dochodzić do tego drogą dedukcji. A ja to po prostu wiem.
Język angielski:
dr Ewa G. na zastępstwie (3 rok st. zaoczne). Mówi do sali po angielsku:
- Co Państwo robili na ostatnich zajęciach?
Na to odpowiedź 50 osób:
- Yes...
Dr Ewa G. znowu po angielsku:
- Ale co Państwo przerabiali w czwartek?
Odpowiedź 50 głów:
- Yes...
Ćwiczenia z anatomii, 1 rok medycyny:
- Panie R! - mówi asystent - do kiedy utrzymuje się błona dziewicza?
R blednie i czerwienieje, wysiłek intelektualny przerasta wyczyny Pstrowskiego, w końcu duka:
- Dłoo... dłoo... pierwszego porodu!
Ekonomia, Profesor Małgorzata J.:
Student rzadko chodzący na zajęcia wyrywa się:
- Pani magister, czy ja mogę zadać pytanie?
Pani Profesor na twarzy stała się czerwona (potwarz nazwać profesora magistrem) i mówi do studenta:
- Chłopczyku, mów mi Gośka może?
Prawo, logika, dr Cz.:
- Tylko proszę w internecie nie wypisywać, że się państwo nie uczycie! My to wszystko czytamy...
Mechanika, dr Z.:
Dr Z. to typowy bezstresowy ćwiczeniowiec (nic nie wymaga, zadania sam robi na tablicy, itp.). Jednak ostatnio wykładowca zażyczył sobie, żeby zrobić we wszystkich grupach kolokwium. Po zapowiedzi tegoż:
My:
- Ale wie Pan że my nic nie umiemy?
dr Z:
- No taaak... (po dłuższej chwili) ... ale wiecie jak to jest z wyborami na Ukrainie - nie ważnie kto głosuje, ważne kto głosy liczy...
Prawo, prof. S.:
- Jestem profesor zwyczajny... jak kiełbasa.
Wykład z fizyki dla I roku chemii:
Profesor B. na wykładzie przepisywał skrypt na tablicy. Pewnego dnia (wszyscy tradycyjnie nie notowali, tylko co najwyżej trzymali otwarte skrypty) narysował wykres i kółko na nim. Cała sala patrzy z nieukrywanym zaskoczeniem na profesora, bo nikt czegoś takiego tam nie miał. Profesor zauważyło to, spojrzał uważniej na swoją książkę, po czym zmazał kółko, mówiąc:
- Przepraszam, kubek mi się odbił.
* * * * *
Sporo ludzi wzięło udział w stworzeniu tego rodzynkowego artykułu o krakowskich żakach. Byli to: Zylas (7 sztuk podesłał), boreek1 (5 sztuk), Cysiu84 i solaris33 (po 4 sztuki), archeox, moczo-cmuj i strega (po 2 sztuki) i po jednej sztuce dorzuciło się też sporo osób.
A tak mi się coś wydaje że za tydzień z rozpędu już zaprezentujemy dalszą część krakowskiej braci. Jeśli więc jesteś z Politechniki Krakowskiej to czym prędzej dodaj swoje rodzynki. Uwaga: rodzynków nie dodajemy w komentarzach do tego newsa, bo od tego mamy specjalny zmyślny systemik - o tutaj kliknąć trzeba.
Na koniec obiecany kawał, który wiecznie kładzie mnie na łopatki kiedy myślę o Uniwerku Krakowskim. Wybaczcie jeśli to gwóźdź, ale nie potrafiłem sobie tego odmówić:
Rozmawiają dwie gaździny o swoich dzieciach. Jedna z nich się chwali:
- A mój Jasiek to teroz studyjuje w takim uniwersytecie, co to się tak jakoś nazywo: ugryź - nie, nie ugryzł!... użarł - nie, nie użarł... A! Już wim! UJOT!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą