Założę się, że nie słyszałeś o co najmniej 8 z 10 zakładów w tym artykule...
Adieu
·
28 października 2019
58 869
176
17
Czy są takie rzeczy, których człowiek nie zrobi za żadne skarby? Chyba nie – wystarczy tylko owe skarby odpowiednio wycenić i niemożliwe nagle staje się całkiem prawdopodobnym.
Skupiając się na grach komputerowych z przełomu XX i XXI wieku, należy wyróżnić ich dwie główne kategorie: klasyki, które zna każdy szanujący się gracz i tytuły mniej popularne, ale również godne uwagi ze względu na fakt, że wyróżniały się czymś interesującym albo w inny sposób przykuwały uwagę. W rozpoczynającym cykl artykule chciałbym przedstawić jedną z takich gier, bardzo kojarzącą mi się z dzieciństwem: Airline Tycoon Evolution.
Na wstępie warto byłoby wspomnieć o tym, w jaki sposób trafiła ona w moje ręce. Wkrótce po tym, jak z uzbieranych komunijnych pieniędzy rodzice kupili mi pierwszego peceta, oczywiście trzeba było w jakiś sposób zdobywać na niego gry. Najprostszym i najtańszym z nich (oprócz piractwa, którego nie popieram!) było zaopatrywanie się w czasopisma o tematyce gier. Był to 2004 rok. Dziś zamiast kilku solidnych tytułów na rynku, takich jak
Komputer Świat Gry,
Click czy
Play, pozostało na nim jedynie bezapelacyjnie najlepsze
CD-Action. W 2019 roku prasa "growa" nie jest już najwyraźniej tak potrzebna jak kiedyś, więc wspomniane magazyny po prostu zniknęły z kioskowych półek. Zanim to się stało, namiętnie kupowałem wspomniany
KŚ Gry, by miesiąc po miesiącu cieszyć się możliwością nie tylko ogrywania nieznanych mi jeszcze tytułów, ale też przeczytania o tych, w które chciałbym zagrać w przyszłości. 30 lipca 2004 roku ukazał się numer specjalny
Komputer Świat Gry EXTRA, a w nim nie dość, że trzy pełne wersje "znanych gier ekonomicznych", jak widniało na okładce, to jeszcze testy czterdziestu kolejnych. Nie wiedziałem wprawdzie do końca, czym cechuje się ów gatunek, ale skuszony obietnicami, postanowiłem zakupić ten numer.
Zarówno
Capitalism II, jak i
Pizza Syndicate zapewne doczekają się swoich pięciu minut w tym cyklu, lecz
dziś skupiamy się na Airline Tycoon Evolution, samodzielnym dodatku do pierwszej części serii stworzonej przez Spellbound Entertainment. Dla studia, które potem zasłynie z tak dobrych tytułów jak
Desperados: Wanted Dead or Alive czy
Robin Hood: Legenda Sherwood, wydany w 1998 roku
Airline Tycoon był debiutem. Po latach trzeba przyznać, że nadzwyczaj udanym, co potwierdziło stworzenie dwóch samodzielnych dodatków:
Airline Tycoon First Class (2001) i
Airline Tycoon Evolution (2002). Oba nie wymagały podstawki do działania i choć były to teoretycznie oddzielne gry, to różniły się od siebie nieznacznie.
ATE, w przeciwieństwie do większości będących wówczas na rynku gier ekonomicznych, nie oferował klasycznej rozbudowy swoich włości, stawiania kolejnych budynków czy ich ulepszania, zamiast tego rzucając nas w wir pracy właściciela linii lotniczych.
Do naszych zadań należało zatem kupowanie samolotów, rozbudowywanie ich, planowanie lotów i decydowanie o każdym aspekcie działania naszych linii, włącznie z wybieraniem posiłków dla poszczególnych klas lotów czy dbaniem o estetyczny aspekt wnętrz naszych maszyn.
Smaczku temu wszystkiemu dodaje poczucie humoru w postaci specjalnych przedmiotów umożliwiających wykonanie nietypowych akcji. Kupując w jednym ze sklepów futerał na kontrabas, można obdarować nim Araba handlującego paliwem. Jego cena wprawdzie nie zmaleje, ale dzięki temu uzyskamy dostęp do ukrytego pokoju, w którym może nam pomóc w sabotowaniu działań konkurencji. Wszystko oczywiście ma swoją cenę, począwszy od wsypania środków na przeczyszczenie naszemu oponentowi, kończąc nawet na uszkodzeniu samolotu czy podłożeniu bomby w biurze. Należy oczywiście działać w granicach rozsądku - gdy padnie na nas cień podejrzeń, nie skończy się to dobrze. Trudno jednak nie uśmiechać się z satysfakcją, gdy po raz kolejny utrudnimy życie nielubianemu przez nas koledze po fachu. W innym przypadku możemy przekazać flaszkę wódki mechanikowi, co da nam najniższe ceny naprawy samolotów, albo na przykład położyć w dowolnym miejscu lotniska śmierdzącą bombę, która przegoni ludzi. To można wykorzystać z kolei w celu stworzenia negatywnego PR-u wybranej firmie.
Możliwości jest zaskakująco sporo jak na grę, która toczy się de facto w jednym ogromnym budynku, jednak w pełni zdubbingowane interakcje z innymi, takie jak odprawa u kierownika lotniska, rozmowy z konkurentami, załatwianie spraw w banku, kupowanie kolejnych samolotów, tworzenie kolejki lotów... To wszystko potrafi wciągnąć na długie godziny, po których zobaczymy, że malutkie linie lotnicze, które zakładaliśmy na początku rozgrywki, po kilku godzinach są już prawdziwą potęgą. Można też zwyczajnie wykupić wszystkie udziały konkurencji i dołączyć ich flotę pod nasze – nomen omen – skrzydła. Gra łączy ze sobą aspekt ekonomiczny z nieco RPG-ową mechaniką chodzenia i rozmawiania z "enpecami", aby coś osiągnąć. Dzięki temu czujemy, że wszystko co zrobiliśmy zawdzięczamy temu, że chciało nam się pójść w dane miejsce i coś załatwić, a nie dlatego, że zwyczajnie kliknęliśmy na wybraną opcję dostępną w interfejsie. Niby mała rzecz, a cieszy, bo jest rzadkością nawet w dzisiejszych tytułach ekonomicznych.
Jak gra się w
Airline Tycoon Evolution w 2019 roku? Zaskakująco przyjemnie. Stare gry, które pamiętamy z dzieciństwa, po latach odsłaniają wszystkie swoje mankamenty, przez co granie w nie w dzisiejszych czasach potrafi nie tylko pokazać, jak się zestarzały, ale też zniszczyć wspomnienia z przeszłości. Osobiście miałem tak w przypadku
Enclave, którego uwielbiałem w dzieciństwie, a dziś okazał się już po prostu niegrywalny.
Istnieją na szczęście tytuły, które albo ze względu na ręcznie rysowaną grafikę, albo przez nietypową mechanikę rozgrywki starzeją się zupełnie dobrze. Z przyjemnością stwierdzam, że właśnie tak mają się sprawy w przypadku Airline Tycoon Evolution, gry jedynej w swoim rodzaju, która w przezabawny sposób przedstawia wszystkie aspekty pracy właściciela linii lotniczych. Jest to propozycja nie tylko dla osób, które grały w ten tytuł wiele lat temu i chcą go sobie przypomnieć, ale też dla posiadaczy nieco słabszych pecetów. Gra działa bez problemu na najnowszych wersjach Windowsa, nie trzeba też przeszukiwać otchłani Internetu, aby ją zdobyć. Jest dostępna na GOG-u, więc od zagrania w nią dzieli nas właściwie tylko kilka kliknięć.
Jeśli obudziłem w kimś nutkę nostalgii i być może zachęciłem do ponownego zagrania w ten tytuł, niezmiernie się cieszę. W przyszłości planuję jeszcze podobne teksty na temat starych gier, więc możecie zasugerować w komentarzach, na które warto zwrócić szczególną uwagę.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7 + stare numery
Komputer Świat Gry i wiedza własna
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą