Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Ciężkie powroty II

25 174  
3   2  
Klikaj w banana!Toast. Następny, jeszcze jeden. Szum i ciemność. A potem świadomość wraca i jesteś w domu, albo i nie. Jak masz szczęście, życzliwi trzeźwi znajomi opowiedzą Ci co się działo, jak nie masz, możesz się tylko domyślać...

Działo się to zeszłej zimy, pewnej słonecznej acz mroźnej niedzieli (-15 stopni C). Wpadliśmy na genialny pomysł zorganizowania kuligu.
Z braku tradycyjnych środków transportu w postaci koni i sań wykorzystaliśmy samochód oraz przyczepione do niego sanki. Po kilku karkołomnych przejazdach przeszliśmy do meritum, czyli obficie zakrapianego ogniska. Ze względu na warunki atmosferyczne, które powodowały natychmiastowe zamarzanie zapojki tuz po rozlaniu jej do kubków, zdecydowaliśmy się na picie w trybie przyśpieszonym (flaszka na 4 kubki), co jak się łatwo domyślić dość szybko wprowadziło mnie i moich kompanów w stan odmiennej świadomości. Po skończonym ognisku okazało się, iż wskutek pewnych niedociągnięć organizacyjnych musimy wrócić w 8 + 3x sanki jednym Polonezem.
Dla dobra ogółu z kumplem na ochotnika zdecydowaliśmy, iż będziemy wracać na sankach doczepionych z tyłu (ja na końcu), po przejechaniu około 500 m straciłem panowanie nad sankami i spadłem, niestety tak niefortunnie, że noga utknęła mi w sankach i byłem ciągnięty "na włok" przez następne 500 m, gdyż nasz kierowca błędnie zinterpretował nasze krzyki jako przejaw dobrej zabawy. Gdy się w końcu zatrzymał przeszła mi ochota na jakiekolwiek zachowania altruistyczne i wpakowaliśmy się z kumplem do środka.
Tak się złożyło iż mój dom był pierwszym przystankiem na trasie, niestety po otwarciu drzwi naszego wehikułu, jako, że byłem upchnięty najbliżej drzwi, malowniczo wypadłem wprost w zaspę. Po pokonaniu kilku metrów z napędem 4x4 udało mi się w końcu spionizować i dotoczyć do drzwi (moi współpasażerowie zamiast udzielić mi pomocy próbowali utworzyć szpaler i zasłonić mnie w ten sposób przed wzrokiem rodzinki za oknem), gdy wpadłem do upragnionego ciepłego domu pojawiła się kolejna trudność w postaci wysokich sznurowanych glanów, które to miałem na nogach, nie próbując nawet ich rozwiązać wtoczyłem się do kuchni i na oczach zszokowanych rodzicieli, rozciąłem sznurówki znalezionymi w kuchennej szufladzie nożyczkami.
Ten ostatni epizod znam tylko z opowieści naszego kierowcy (jedyny z nas trzeźwy) i matki (której mina musiała być bezcenna), gdyż film urwał mi się już w samochodzie.

by Ixiński

* * * * *

Tą historię opowiedział mi szwagier. Wracał do domu z jakiejś imprezy. Ledwo się czołgał po mieście, aż dziw, że żaden patrol go nie zgarnął. Mieszkał wówczas na czwartym piętrze w bloku gdzie nie było windy. Doszedł jakoś na to pięterko no i rytuał trafiania kluczykiem do dziurki. Niestety po jakimś czasie znudziło mu się to widocznie, więc usiadł na wycieraczce pod drzwiami i usnął. Na drugi dzień mama powiedziała mu, że tak się tłukł, iż sąsiad otworzył drzwi, zobaczył kto leży, podniósł go za ubranie i tak go trzymając zapukał do jego domu. Oddając szwagra w ręce jego mamy mówił:
- Oddaję syna. - po czym został rzucony na łóżko. Dobrze, że nic nie pamiętał, ale plecy go trochę bolały i oczywiście głowa.

by Grzybek9

* * * * *

Mam takiego jednego znajomka. Barwna postać. A jeden z jego wyczynów doskonale pasuje do tego działu. Otóż niegdyś, gdy miałem więcej czasu i fantazji - lubiłem wpaść wieczorem na piwko do któregoś z warszawskich pubów. No i tam czasami spotykałem kolegę J. który w tamtych czasach był stałym bywalcem tego typu przybytków i znanym w tym środowisku "nadużywaczem". Któregoś dnia wpadam ja sobie na piwko do pubu - i zastaję tam J. Siedzi - pije piwo, ale minę ma jakąś nieszczególną. Mówi że właśnie wrócił z podróży. Pytam , co i jak. I oto co usłyszałem:
- Wiesz - mówi J. - wczoraj nieco zasiedziałem się w Pubie (nazwijmy go X - znany w W-wie i mający niezłą renomę) no i właściciel postawił mi taksówkę, co by mnie zawiozła do domu (swoja drogą musiało być nieźle, skoro właściciel tego pubu, rodowity Irlandczyk, znany ze skąpstwa, posunął się do takiego rozwiązania).
- No i ja - mówi J. - w tej taksówce nieco przysnąłem... Ale dlaczego obudziłem się rano na stacji Kraków Płaszów - tego nijak nie wiem. I dalej nad tym dumał - zaglądając do kufla.

by Waldemar L. @

* * * * *

Będąc ze znajomymi w górach na wakacjach, a dokładniej w bukowinie kupiliśmy z kumplem 2x0,7, z zamiarem wypicia tego ze swoimi pannami. Jakoś tak wyszło, że przy śniadaniu, czyli około 10 rzuciłem hasło żeby wódkę pić. Pora wczesna, więc kobiety odmówiły, ja popatrzyłem na nie ze zdziwieniem i polałem. Jakoś tak wyszło, że zrobiliśmy jedną 0,7 we dwóch i wpadliśmy na pomysł, że jako mieszkamy akurat w górach (domek w sumie bliżej Tatr niż Bukowiny), to idziemy w las. Poszliśmy zabierając drugą 0,7 i coś do przepicia. Znaleźliśmy taki fajny potoczek. Sobie siedliśmy, piliśmy, skończyliśmy flaszkę i wtedy postanowiliśmy wracać. Ale pojawił się problem. Otóż przed nami wyrósł stromy, zabłocony pagórek. Nie chcąc się uwalić w błocie rozebrałem się i był to ostatni przebłysk zdrowego rozsądku, bo uznałem, że wezmę rozbieg i wejdę. Brałem chwiejny rozbieg, biegnę i łup! Twarzą w błoto zanim dotarłem do pagórka. Następnie wielka czarna dziura w głowie co potem się działo. Z opowieści kobiety mej wynikło, że po około 3 godzinach (a mi się zdawało ze max 30 minut nas nie było) od naszego wyjścia zobaczyła przez okno, jak przechodzę przez płot w samych bokserkach, calusieńki w błocie ze spodniami na szyi i wywalając się na pysk. Obok kumpel próbował się przeczołgać pod ogrodzeniem, z moimi butami na dłoniach. Jak się obudziłem około 20 jeszcze miałem problem z utrzymaniem pionu. Oprócz spodni i butów nie odnalazłem reszty stroju.

by Wqo @

* * * * *

Moje powroty dość ściśle wiążą się z osobą kolegi o wdzięcznym imieniu Piotruś. Rzeczony znany jest z niecodziennych pomysłów. Kilka dni temu obudził się na podłodze w przedpokoju, co nasunęło mu wniosek, iż chciał przytulić się do psa jak wrócił, lecz uległ Morfeuszowi.

Pewnego innego dnia Piotruś odzyskał świadomość około ósmej rano. Stał pod swoją klatką schodową i mocował się z telefonem. Zmęczony mózg podpowiadał mu, że musi do kogoś zadzwonić, bo sam nie da rady wejść na górę z tym kawałem żelastwa. W tym też momencie zdał sobie sprawę, iż trzyma w objęciach przystanek autobusowy (taki słup z rozkładem jazdy i tablicą z logiem ZTM). Czym prędzej go porzucił i udał się na spoczynek bez zdobyczy.

Idąc dalej tym tropem - kiedyś obudziłem się strasznie skacowany, zdjąłem buty, koszulkę i wtedy okazało się, że mam na klacie sporych rozmiarów naklejkę z napisem "Rozkład jazdy ZTM".

Najpiękniejszy powrót miał jednak miejsce po całonocnym szwędaniu się po mieście oraz spisywaniu przez Policję za picie piwa pod Pałacem Prezydenckim. O ósmej rano udało nam się dotrzeć na Pl. Wilsona w stolicy. Piotruś stwierdził, że jest cudownie śliczny dzień i podarował pierwszej napotkanej pani różę. Tak mu się to spodobało, że od pani kwiaciarki nabył hurtowo 150 sztuk i sobotni poranek spędziliśmy na rozdawaniu warszawiankom róż. Przy tym tylko raz staliśmy się ofiarami napaści słownej ze strony jednej pani, która całkowicie niesłusznie uznała nas za zboczeńców.

I ani słowa nie napisze o tym jak sierpniowej nocy dwóch pijanych ludzi "na spacerze z psem" znalazło bumerang. Okazało się, że wraca, ale w ciemności nie widać jak leci. Staliśmy więc i czekaliśmy aż wyląduje. Raz lądował tuż przed nami, raz za, raz obok. W końcu jakiś dobry anioł, czuwający nad głuptaskami sprawił, że bumerang poleciał gdzieś daleko. I udało nam się nie zabić samych siebie oraz Bogu ducha winnego zwierzaka.

by Baggins

* * * * *

Pod koniec lat 80-ych pojechałem do kumpla odebrać "Kapon" (kto wówczas kładł parkiet albo boazerię wie, jak ciężko było to świństwo dostać!). Wówczas wszystkie deficytowe dobra załatwiało się "przez bufet", więc i ja byłem odpowiednio zaopatrzony. Kolega mieszkał ok. 3 km ode mnie. Do domu wróciłem ok. 3 nad ranem, targając w rękach 25 l. baniak i będąc oblepiony od stóp do głów "rzepami" (takie kulki z kolcami rosnące na 1-1,5 m krzakach). Żona mało nie zemdlała w drzwiach, a ja do dziś nie wiem, którędy wracałem, bo w promieniu 5 km to zielsko nigdzie nie rośnie!.

by Komi @

* * * * *

Akcja trójmiasto i okolice anno domini 1991 - po osiemnastce kumpla. Niedziela, 4 rano ja na niezłych obrotach i jeszcze czekał mnie powrót do domciu pociągiem, na który musiałem ze 2km dojść. Wsiadam do pociągu i się orientuję, że zapomniałem dokumentów m.in. biletu miesięcznego. Szybka ewakuacja na szczęście nie zdążył ruszyć i z powrotem do solenizanta. Na miejscu zatankowałem jeszcze dwa kielichy wódexu i piwko na drogę. Obudziłem się, jak akurat pociąg ruszał ze stacji na której miałem wysiąść. Czekało mnie więc jakieś 6 km na piechotę z następnej stacji, zanim znajdę pierwszy przystanek autobusowy. Miasto objechałem naokoło 2 razy, za każdym razem budzony byłem przez uprzejmego kierowcę na kolejnych przystankach końcowych. W końcu musiał obudzić mnie trzeci raz, już na właściwym przystanku (chyba mnie znał z widzenia bo skąd miałby wiedzieć gdzie wysiadam). Obudził mnie telefon, leżałem w własnej wannie, była godzina 18.

by Corbas

* * * * *

Któregoś razu podczas wakacyjnej przerwy w zajęciach zrobiliśmy z kumplami wypad na karaoke. Owe karaoke w naszym miasteczku odbywało się w godzinach wieczorno-nocnych w środku tygodnia, a że my studenci z Polski to każdy naturalnie dorabiał sobie gdzieś w te wakacje. Ja pracowałem w owym czasie na budowie. Naturalnie zaczęło się od paru piwek przed i dobitka na miejscu najlepiej paroma 50-siątkami. Impreza przednia wszyscy zawiani. Gdzieś koło 1 w nocy przez mgłę zaczęło do mnie docierać, że pora zbierać się do domu bo na 7 do roboty trzeba będzie się stawić. Więc wyruszyłem. Do domu mego droga prowadzi prosta, więc po kilku otarciach o żywopłot dotarłem na miejsce przeznaczenia. Po zaliczeniu kilku ścian i upadków dotarłem na 4 piętro. Walnąłem się do wyra. Wszystko było by ok, gdyby nie to, że nagle dopadło mnie tzw. zjawisko cofki, a że do łazienki było daleko a okno było otwarte postanowiłem z niego skorzystać i poddać się pragnieniom organizmu. Z rana pamiętam tylko tyle że oglądałem parapety i liczyłem sąsiadów których będę musiał po pracy odwiedzić ze ściereczką i to że na miejscu pracy zasnąłem na workach z cementem i obudził mnie majster na śniadanie.

by Qubas @

* * * * *

Kiedyś jedna z imprez tzw. służbowych zbiegła się z nabyciem przez jednego z jej uczestników nowego mieszkania. Sporo po północy zaczęliśmy się rozchodzić powoli, ale kolega mieszkał w mieście oddalonym 25 km - zorganizowaliśmy więc transport. Znajomy kolega podjechał i pojechaliśmy odwieść kolegę. Po ustaleniu bloku, w którym mieszkał kolega (trochę to trwało, sam nie był pewien, gdyż nowe mieszkanie i do tego ciemno przecież) podjechaliśmy i wysadziliśmy go. Chwilę jeszcze staliśmy i patrzyliśmy, jak kolega podchodzi, staje przed drzwiami (z domofonem) i intensywnie się zastanawia, który przycisk nacisnąć. Ponieważ nie mógł się zdecydować, naciskał wszystkie po kolei. Zanim domofon odebrała jego żona, zdążył obudzić kilku swoich nowych sąsiadów, którzy dość głośno i stanowczo wyrażali swoje opinie na temat tego, co sądzą o budzeniu ich w środku nocy.
Takie pierwsze wrażenie na sąsiadach zrobił kolega. No cóż, kiedyś się przecież musiał przywitać i przedstawić jako nowy mieszkaniec klatki schodowej.

by Mariox

* * * * *

Kolega z pracy opowiadał - z wojska wracał. W trakcie "wesołej, kilkudniowej podróży" postanowił do kolesia do Mławy zajechać. Na przystanku tramwajowym dowiedział się którym tramwajem na szukane osiedle zajedzie. Wsiadł do prądomobilu. Jedzie. Myśli. Jedzie. Ciężko myśli. "Skąd w Mławie tramwaje?"
-Przepraszam, czy to Mława?
-Toruń.
-K***. Dziękuję

by Drno


A Ty miałeś jakiś wyjątkowo ciężki powrót? Podeślij go do mnie klikając w ten linek, a jak będzie wyjątkowo ciekawy ma szansę znaleźć się na głównej!

Znak @ występuje przy nickach niezarejestrowanych użytkowników Joe Monster!

Oglądany: 25174x | Komentarzy: 2 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało