Niezwykła historia słynnego austriackiego obrazu
Reszka
·
29 lipca 2022
28 326
241
39
Bogaty Żyd dowiaduje się, że żona zdradza go z artystą. Za ogromną sumę zamawia u rywala portret żony. Cztery lata upłynęły na szkicach. Wynik: wspaniały obraz.
W dzisiejszym odcinku poznamy datę premiery nowego sezonu Ricka i Morty'ego, sprawdzimy, który aktor najbardziej bełkocze, a na koniec będziemy mieć mały ból d*py, bo Deadpool pojawił się na Disney+.
Reżyser filmów takich jak „Labirynt Fauna” czy „Kształt wody”
po raz kolejny planuje zaskoczyć widzów. Tym razem postawił na klasykę. Chce przedstawić
nam nieco inną wersję znanej dobrze wszystkim bajki o drewnianej kukiełce,
która zamarzyła, aby zostać prawdziwym chłopcem.
W jednym z wywiadów reżyser porównał historię Pinokia do
historii potwora Frankeinsteina:
Obydwie historie opowiadają o dzieciach, które zostają
rzucone w wielki świat dorosłych. Oboje są stworzeni przez ojców, którzy
następnie oczekują, że sami zrozumieją, co jest dobre, a co złe: etyka,
moralność, miłość, życie i najważniejsze rzeczy – wyznał twórca.
Już po tym można założyć, że będziemy mieć do czynienia z
nietuzinkową wizją opowieści. Na chwilę obecną nie wiadomo, kiedy dzieło to
dokładnie zadebiutuje. Na razie mówi się coś o świętach Bożego Narodzenia tego
roku. Mamy jednak pewność, że film będzie do obejrzenia na Netflixie.
https://youtu.be/Tbl5Lbi4xEs
„Rick i Morty” to z pewnością jedna z tych animacji, która
przeznaczona jest raczej dla dorosłego widza. Trzeba również przyznać, że
serial okazał się całkiem sporym hitem, o którym wszyscy mówili (szczególnie o
pierwszych sezonach). Wprawdzie z czasem hype na Ricka i Morty’ego nieco
przeminął, jednak wciąż ma on grono swoich wiernych odbiorców, których na pewno
ucieszy wieść, że szósty sezon doczekał się daty premiery.
Nastąpi ona już 4 września dla widzów w USA. Nie bądźcie
jednak smutni, bowiem widzowie z Polski będą mogli obejrzeć nowe odcinki już 5
września nad ranem lokalnego czasu. Niestety nowy sezon nie będzie obecny na
Netflixie. Jeśli chcecie móc oglądać kolejne przygody Ricka i Morty’ego, to
musicie zaopatrzyć się w abonament HBO Max.
I nie chodzi mi tutaj o kolejny film z cyklu „365 dni”, a
raczej o film zatytułowany „Za duży na bajki”. Jest to historia 10-letniego e-sportowca
Waldka, który marzy o tym, aby stać się gwiazdą. Opowieść bardzo przyjemna i w
sam raz dla każdego. Okazuje się, że to ostatnie oddaje jej charakter w 100%,
ponieważ niespodziewanie tytuł wspiął się niemal na szczyt listy Top 10
Netflixa.
Netflix już od pewnego czasu udostępnia swoją listę
Top 10, do której zajrzeć może
każdy, kto tylko tego chce. Wśród pewnych i mocno reklamowanych hiciorów,
takich jak „Gray Man”, znalazł się niepozorny film z Polski i zajął on drugie
miejsce w ogólnym zestawieniu. Wśród filmów nieanglojęzycznych nasz rodzynek
zajmuje zaszczytną, pierwszą pozycję.
https://youtu.be/ve0sw9AIK8o
Konkurencja na rynku platform streamingowych jest obecnie
bardzo duża. Nowi gracze mnożą się jak grzyby po deszczu, a każdy z nich ma do
zaproponowania coś dobrego. Trzeba więc się czymś wyróżnić albo przynajmniej
nie odstawać za bardzo od reszty. Właśnie dlatego każda z platform stara się
możliwie jak najbardziej poszerzać bibliotekę dostępnych tytułów.
Nie inaczej jest z Disney+, gdzie niedawno dodano m.in. takie
hity jak „Logan” czy „Deadpool”, co wprawiło niektórych użytkowników w
konsternację. Przecież Disney obiecywał, że Disney+ będzie platformą rodzinną
bez tytułów z kategorii wiekowej R. Tego typu produkcje miały zamiast tego
trafiać na Hulu.
Głos sprzeciwu postanowiła wnieść Rada ds. Telewizji i
Mediów Rodziców, która zarzuciła Disneyowi
niesłowność:
Trzy lata temu, Walt Disney Company złożył obietnicę
rodzinom: Żadnych filmów z kategorią R na Disney+. To platforma skoncentrowana
na rodzinie. Mamy Hulu dla naszych dorosłych widzów, powiedzieli. Okazuje się,
że nas okłamywali […] Po dekadach korporacyjnej błyskotliwości ustanawiającej
się jako najbardziej zaufana dla rodzin marka na świecie, dzisiaj apartament na
poziomie C w siedzibie Disneya postanowił spłukać to wszystko w toalecie –
ogłosił mężczyzna w swoim wystąpieniu.
Co na to Disney+? Na razie nie wiadomo.
My, jako mieszkańcy Polski, raczej nie miewamy często tego
typu problemów, jednak wyobraźcie sobie, że oglądacie film lub serial, gdzie
aktorzy mówią po polsku, a wy w wielu momentach nie możecie ich zrozumieć… to
potrafi frustrować i wiedzą to doskonale wszyscy ci, którzy zdecydowali się obejrzeć
„Krakowskie potwory” na Netflixie.
Jednak mieszkańcy Stanów Zjednoczonych borykają się z tego
typu problemami bardzo często. Okazuje się, że oglądanie niektórych produkcji
bez napisów sprawia, że widza omija większość wątków, bo nie potrafi on
rozszyfrować tego, co dany aktor właśnie powiedział. W związku z tym postanowiono
przepytać 1200
mieszkańców USA o to, którego aktora ich zdaniem zrozumieć najtrudniej.
Na początek zapytano, która grupa wiekowa najczęściej używa
napisów. Okazało się, że są to najmłodsi widzowie z tzw. pokolenia Z. W ich
przypadku aż 70% ankietowanych używa napisów regularnie. U millenialsów było to
53%, u pokolenia X 38%, a u baby boomersów 35%. Wśród najbardziej powszechnych powodów
włączania napisów w filmach na pierwszym miejscu znalazł się przytłumiony
dźwięk, a na drugim… akcent samych aktorów.
I w ten piękny sposób płynnie przechodzimy do aktorów,
których dialogi najtrudniej zrozumieć. Okazuje się, że zdecydowanym faworytem w
tej dziedzinie jest Tom Hardy. Na drugim miejscu znalazła się Sofia Vergara, a
na trzecim Arnold Schwarzenegger.
Jeśli natomiast chodzi o najtrudniejsze do zrozumienia
produkcje, to na pierwszym miejscu znalazł się serial „Peaky Blinders”, na
drugim „Derry Girls”, a na trzecim „Gra o tron”.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą