Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak amerykański pilot użył tonowej bomby do zestrzelenia śmigłowca

26 280  
164   33  
Zwykle do niszczenia celów powietrznych używa się pocisków samonaprowadzających, a w wyjątkowych sytuacjach działka. Ale to nie jest opowieść o zwyczajnej sytuacji. To krótka historia o tym, jak kiedyś w Iraku amerykański samolot F-15E zestrzelił iracki śmigłowiec Mi-24... za pomocą laserowo naprowadzanej bomby. O wadze ponad tony.
Opracowany w celu zastąpienia General Dynamics F-111 Aardvark, F-15E Strike Eagle jest dwumiejscowym, wielozadaniowym myśliwcem przeznaczonym do wykonywania w każdych warunkach pogodowych misji powietrze-powietrze i ataków powietrze-ziemia. F-15E po raz pierwszy wziął udział w działaniach bojowych podczas operacji Pustynna Burza, która odbyła się od 17 stycznia 1991 r. do 28 lutego 1991 r. i której celem było wyzwolenie Kuwejtu spod okupacji Iraku.

To właśnie podczas tego konfliktu F-15E Strike Eagle o numerze #89-0487 (w skrócie „487”) z 335. Eskadry Myśliwców Taktycznych „Chiefs” został zapamiętany jako ten, który uzyskał chyba najbardziej nietypowe zwycięstwo powietrzne w historii lotnictwa. Zestrzelenie miało miejsce 14 lutego 1991 roku, kiedy to kapitanowie Richard T. Bennett (pilot) i Daniel B. Bakke (WSO – siedzący z tyłu operator systemów uzbrojenia) dokonali pierwszego zestrzelenia w powietrzu dla F-15E Strike Eagle. Bennett tak wspomina tamte wydarzenia:

Podczas jednego z lotów użyliśmy bomby naprowadzanej laserowo do zestrzelenia helikoptera. Miało to miejsce 14 lutego, w walentynki. Wykonywaliśmy misję typu Scud CAP (bojowy patrol powietrzny, którego celem było wyszukiwanie i niszczenie irackich mobilnych wyrzutni pocisków balistycznych) w północno-zachodnim Iraku. Podczas Scud CAP rozglądaliśmy się za pomocą celownika FLIR (kamera termiczna) lub radaru, aby znaleźć ruchome Scudy. Mój skrzydłowy miał dwanaście bomb niekierowanych Mk-82, a ja cztery GBU-10 – 2000-funtowa (o masie własnej ponad tony i masie materiału wybuchowego 430 kg) bomba naprowadzana laserowo – cztery rakiety powietrze-powietrze AIM-9 i dwa zewnętrzne zbiorniki paliwa. Prowadziłem ten lot.

Tę misję CAP wykonywaliśmy od 1:00 do 3:00 nad ranem. Wystartowaliśmy i polecieliśmy zatankować z powietrznej cysterny, a następnie udaliśmy się na północ. Nasz obszar patrolowy zaczynał się w Al Qaim, niedaleko granicy syryjskiej, i rozciągał się na wschód mniej więcej do połowy drogi do Bagdadu, na południe do punktu H-2 (iracka baza lotnicza w prowincji Al-Anbar), a następnie z powrotem do granicy syryjskiej.




Samolot F-15E zrzucający bombę naprowadzaną laserowo

Tej nocy pogoda była zła, a chmury utrzymywały się na wysokości od wysokości 1200 metrów do 5500 metrów. Lecieliśmy ponad pokrywą chmur, czekając na AWACS-a (samolot naprowadzania i kontroli przestrzeni powietrznej) lub kogoś innego, kto przekaże nam współrzędne Scudów.

W końcu odezwał się AWACS i powiedział, że zespół Sił Specjalnych ma kłopoty. Zostali wykryci przez Irakijczyków, którzy próbowali ich odciąć od sił własnych. Na tym obszarze działało 10-15 zespołów Sił Specjalnych, które szukały Scudów. Ten zespół znajdował się blisko 500 km wgłąb kraju.

Pięć irackich helikopterów znajdowało się w ich okolicy – około osiemdziesięciu kilometrów na zachód. Gdy zmierzaliśmy w ich kierunku, ustawiłem mojego skrzydłowego w formacji 6 km za mną, ponieważ musiałem zejść w dół przez chmury. Gdy byłem około 80 km od naszych żołnierzy kapitan Dan Bakke, mój WSO, zaczął pracować na radarze w poszukiwaniu śmigłowców. Namierzyliśmy je poruszające się z zachodu na wschód, tak jak mówił AWACS.

Dan i ja zaczęliśmy rozmawiać o tym, co zamierzamy zrobić. Wiedzieliśmy, że są tam helikoptery, ale jeśli mieliśmy je zestrzelić, musieliśmy mieć pewność, że to maszyny wroga. Skontaktowaliśmy się z kontrolerem, kryptonim Cougar, i zapytaliśmy, czy w okolicy są jakieś przyjazne helikoptery. Kontroler AWACS powiedział: „Nie mamy żadnych sojuszników w okolicy. Masz zgodę na zestrzelenie każdego śmigłowca w okolicy”.

Zbliżyliśmy się trochę i schodziliśmy coraz niżej, by zejść poniżej pokrywy chmur. Chciałem jeszcze raz potwierdzić, zanim stracimy kontakt z AWACS, że to na pewno "bandyci" ("bandit" w żargonie wojskowym to cel zidentyfikowany jako nieprzyjacielski - Peppone), a nie jakieś helikoptery naszych sił specjalnych lecące po zespół. W Syrii mieliśmy kilka śmigłowców, które leciały w przybliżeniu tym samym kursem i mogły dość szybko dotrzeć na miejsce. AWACS potwierdził, że w okolicy nie było sojuszników.

Kontynuowaliśmy nalot i znaleźliśmy się na wysokości około 750 metrów lecąc wzdłuż głównej drogi między Bagdadem a granicą syryjską. Ten obszar był zawsze gorący, z dużą ilością artylerii przeciwlotniczej. Pracowałem nad radarem, a Dan pracował z kamerą termiczną o wysokiej rozdzielczości znajdującej się w zasobniku celowniczym, aby znaleźć te śmigłowce. Kiedy wyskoczyliśmy z chmur 20-30 km od zespołu, Dan mógł zobaczyć helikoptery za pomocą zasobnika. Poruszały się w jednej linii, z prowadzącym po środku, lekko z przodu. Nadal poruszały się z zachodu na wschód. Poruszały się i zatrzymywały w regularnych odstępach czasu.

Na wschód od zespołu znajdowała się również grupa żołnierzy na ziemi. Zaczęliśmy otrzymywać ostrzał z ziemi z kierunku tych żołnierzy. Dla nas wyglądało to tak, jakby próbowali zagonić zespół do oddziałów na wschodzie. Śmigłowce trzymały się w równej odległości od siebie i doszliśmy do wniosku, że mogą zrzucać żołnierzy, aby pomóc w zaganianiu drużyny.

Obraz z zasobnika był wystarczająco dobry, by zidentyfikować śmigłowce jako prawdopodobnie Mi-24. Takie śmigłowce mogą przewozić żołnierzy i są silnie uzbrojone w rakiety i działka lotnicze. Gdy tylko śmigłowce zaczęły się poruszać, na radarze otrzymywaliśmy pojawiające się od nich echa. Radar pozostawał na nich namierzony, gdy znajdowały się na ziemi, ponieważ wychwytywał poruszające się łopaty wirnika.




Śmigłowiec Mi-24

Dan i ja omówiliśmy, jak chcemy przeprowadzić atak. Postanowiliśmy uderzyć w prowadzący śmigłowiec bombą GBU-10, gdy ten będzie na ziemi. Jeśli go trafimy, zostanie zniszczony. Jeśli odleci, zanim bomba go trafi, to i tak dosięgnie żołnierzy, których właśnie zostawił na ziemi. Dałoby to również innym śmigłowcom coś do myślenia, co mogłoby dać naszym żołnierzom szansę na ucieczkę. Następnie zatoczymy krąg i zaatakujemy pozostałe śmigłowce. Przekazaliśmy nasz plan naszemu skrzydłowemu i powiedzieliśmy mu, aby namierzył pierwszy śmigłowiec, który zobaczy z AIM-9.

W tym czasie pędziliśmy nad ziemią z prędkością ponad 1000 km/h. Artyleria wciąż strzelała dość gęsto. Nasz kurs poprowadził nas tuż nad oddziałami irackimi na wschód od zespołu. Dan oświetlał laserem prowadzący śmigłowiec. Zwolniliśmy bombę z odległości około 6 kilometrów, podczas gdy lider był na ziemi. Ze względu na naszą prędkość, bomba miała cholernie duży zasięg – większy niż AIM-9. Uruchomiłem naprowadzanie AIM-9 i przygotowałem go do strzału. Byłem gotowy do odpalenia pocisku, gdy tylko znajdziemy się w zasięgu.

W chwili, gdy zrzuciliśmy bombę, odczyt prędkości na radarze pokazał, że cel leci z prędkością 180 km/h i wznosi się. Helikopter prowadzący poderwał się i zaczął się poruszać. Powiedziałem: „Nie ma szans, że bomba go teraz dosięgnie”, mimo że Dan ciężko pracował, aby utrzymać na nim laser naprowadzający. Miałem wycelowanego Sidewindera i już miałem go wystrzelić, gdy bomba wleciała w moje pole widzenia na ekranie zasobnika celowniczego.

Pojawił się rozbłysk i zobaczyłem kawałki maszyny lecące w różnych kierunkach. Śmigłowiec wyleciał w powietrze, prawie wyparował.

Siedzieliśmy tam przez kilka sekund, po prostu się gapiąc. W tym czasie ogień artylerii robił się naprawdę ciężki, a inne śmigłowce zaczęły się rozpraszać. Powiedziałem mojemu skrzydłowemu, aby zrzucił trzy 500-funtowe bomby Mk-82 w tym samym miejscu, aby dorwać wszystkich żołnierzy, których zrzuciły helikoptery.




Samolot F-15E #89-0487 uzbrojony na misję wsparcia powietrznego w Afganistanie

Obrzuciliśmy ten obszar bombami i zamierzaliśmy zatoczyć koło, by ponownie na nich spaść. Wyskoczyłem na wysokość ponad 3 km i skontaktowałem się z AWACSem, by powiedzieć im, co się dzieje. Powiedzieli: „Rozumiem, że wizualnie zidentyfikowałeś go jako iracki śmigłowiec”.

Odpowiedziałem: „Nie, wciąż jest tu ciemno, ale widziałem obraz FLIR tego, co wziąłem za Mi-24”.

W tym momencie żołądek podskoczył mi do gardła. Powiedziałem kontrolerowi, aby dał mi na radiu dowódcę AWACS-a. Dan i ja myśleliśmy: „Trafiliśmy przyjazny helikopter”. Ale kiedy połączyliśmy się z dowódcą AWACS, potwierdził, że w okolicy nie było żadnych sojuszników.

Po tym potwierdzeniu powiedziałem Danowi: „OK, wracajmy na dół i zajmijmy się resztą helikopterów”. Zeszliśmy nisko, a artyleria przeciwlotnicza strzelała tak intensywnie jak wcześniej. Śmigłowce rozproszyły się i uciekały na północ. Mój skrzydłowy i ja dzieliliśmy się nimi i czekaliśmy, aż znajdą się w zasięgu AIM-9. Byliśmy około 15 km za nimi i szybko się zbliżaliśmy.

Nadlatywałem na nich i przygotowywałem się do zostania bohaterem i strącenia jeszcze kilku śmigłowców, gdy nagle zacząłem widzieć błyski po obu stronach naszego samolotu. Pomyślałem: „Co oni zrobili? Jesteśmy w samym środku baterii wyrzutni rakiet przeciwlotniczych!”.

Wtedy to do mnie dotarło: To nie były SAM-y. To były bomby! AWACS wysłał inny lot i kazał im zrzucić bomby na te współrzędne geograficzne. Tak się złożyło, że tymi współrzędnymi byliśmy my!

Uznałem, że posunęliśmy się wystarczająco daleko i uciekliśmy stamtąd. AWACS wydał rozkazy temu drugiemu lotowi na innej częstotliwości. Gdyby to było na naszej, usłyszałbym rozmowę i mógłbym odwołać zrzut. Uznałem, że mamy dość jak na jeden dzień.

Ale nasza noc jeszcze się nie skończyła.

Pozostało nam jeszcze piętnaście minut na CAP-ie i zostaliśmy skierowani na miejsce w pobliżu H-2. Znaleźliśmy mobilnego Scuda na wyrzutni, zaatakowaliśmy go i wróciliśmy do domu.

Zespół Sił Specjalnych wyszedł z tego cało i pojawił się w bazie Sił Powietrznych, aby podziękować za wsparcie i potwierdzić nasze trafienie. Widzieli, jak helikopter spadł. Kiedy helikoptery odleciały, drużyna wróciła na zachód i została ewakuowana.

Dziś „487” jest nadal przypisany do tej samej eskadry, z którą tworzył historię w 1991 roku. Jest samolotem reprezentacyjnym Chiefs i nadal ma małą zieloną gwiazdę na lewej burcie, reprezentującą ten moment w historii eskadry.




#89-0487 oznaczony pamiątkową gwiazdą



6

Oglądany: 26280x | Komentarzy: 33 | Okejek: 164 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało