< > wszystkie blogi

no ejpi a ja

absurdy ze świata i nie tylko

Dlaczego robię to co lubię?

17 maja 2009
„Dlaczego robie to co lubię?” – jest to pytanie które, nurtuje ludzi od początku dziejów. Już pierwotny homo sapiens oddawał się zajęciom które w żaden sposób nie były w jego czasach pożyteczne.
Te wszystkie prehistoryczne bazgroły które pozostały do dzisiejszych czasów. Z pewnością malowanie ich nie było jego pracą, lecz robił je dla przyjemności. Oczywiście w tamtych czasach jego mózg nie był tak rozwinięty, żeby mieć świadomość, że robi to dla przyjemności a nie pożytku innych członków plemienia. Kawałek takich bazgrołów nie potrafił zabić dinozaura, nie wyrywał też raczej na te malowidełka prehistorycznych panien, gdyż takie wolały pożywienie od zabazgranych ścian. Te bazgroły nie były również czymś wyróżniającym jaskinie, mówiącym, ze mieszka tu awangardowy człowiek kamienny, bo awangardowy w tamtych czasach był ktoś kogo kamieniem wystarczyło przywalić 3 razy aby kogoś zabić. Jednak jeśli nazwać go dzięki temu co lubi artystą, to jego życie nie różniło się od historii współcześnie znanych artystów. Gdy tylko zaczął przelewać swój talent na ścianę, stawało się jasne dla reszty plemienia, że taki homo sapiens nie zabierze się za polowanie, więc zostawał przymusowo przydzielany do polowania na mamuty w charakterze przystawki dla nich. I mimo tego, że homo sapiens potrafili zrozumieć co czeka ich gdy zostawią polowanie dla bazgrania po ścianach, to trafiały się w śród nich jednostki które nie wiedząc czemu wolały bazgrać po ścianach. Nie wiedzieli dlaczego. I z tą niewiedzą zostali pierwszymi hobbystami .

W późniejszych czasach, gdy na świecie zaczęły pojawiać się zamki, wiosła i książki z porno rycinami.. ludzie nie mieli czasu aby zadać sobie pytanie „dlaczego robię to co lubię?”. Po prostu cały czas robili to co lubili. A jak powszechnie z historii wiadomo, lubili wojny. Teoretycznie całe te wyjazdy na bitwy, miały służyć temu aby chronić swojego kraju i dzięki temu w pokaźny sposób się wzbogacić. Lecz nikt nie ukrywał, że chodziło głównie o tą wojowniczą otoczkę. W tamtych czasach skoki na bungee czy wspinaczki górskie nie były tak powszechne, a największe prędkości osiągało się na koniu sprowadzonym z emiratów arabskich za pieniądze ze sprzedaży 4 wiosek . Więc w tamtejszej populacji występował stanowczy niedobór adrenaliny. Tak więc chłopi marzyli aby zostać rycerzami, a gdy dożywali już sędziwego wieku bez żadnych sukcesów w tej dziedzinie kradli sąsiadowi widły i zgłaszali się do garnizonu jako mięso armatnie. Ci którym bardziej się poszczęściło, już w wieku 20 lat mieli pełny ekwipunek, prowizoryczny miecz i kilka tysięcy kompanów do wspólnej zabawy. I tak w drodze na wielkie bitwy dla przyjemności wpadali do wiosek, gwałcąc, zabijając i rabując, nie koniecznie w takiej kolejności. Po roku tak szczęśliwej drogi na wielką bitwę, byli w takiej euforii, że nie lękali się nawet trzy razy większej liczby przeciwników. W końcu wiedzieli, że w dobrym tonie jest zginąć tutaj z honorami, niż wygrać, wrócić do domu i dożyć wieku w którym i tak w końcu ukradnie się widły od sąsiada. Kobiety w tamtych czasach, jednak mniej oddawały się temu co lubią. Wyjątkiem były te które również czuły niedobór adrenaliny i chęć oddanie się temu co lubią. Przez to zostawały on we wioskach które miały zostać napadnięte, wysyłając dzieci razem z babciami, które w swoim wcześniejszym życiu nie potrzebowały aż tyle adrenaliny. Szlachta za to, mogła się w pełni oddać temu co lubi. Funduszy mieli ponad stan. Wszystko dzięki zyskom z wojen i wspaniałemu systemu podatkowemu, który zabierał połowę dochodów ludziom i nie uwzględniał wydawania ton złota na emerytów, gdyż ludność nie dożywała wymaganego wieku. Tak więc przepuszczali pieniądze na międzynarodowe przyjęcia, ekscentryczne zachcianki czy przesadne zamki. A, że złota mieli naprawdę ogromne ilości, to nie mieli czasu na zadanie sobie pytania „dlaczego robię to co lubię?”.

W dzisiejszych czasach, robienie tego co się lubi nie zawsze jest tak łatwe. W dalszym ciągu ludzie lubią wojny. Tak więc dzięki zdobyczą nowoczesnej technologii Europa, Azja i obie ameryki (wyłączając kanadę) mogą toczyć wojny w rzeczywistości wirtualnej. Nazywa się to grami komputerowymi i jest obecnie na szczycie list tego co jest trendy. Oczywiście wirtualne wojny są bardziej humanitarne, gdyż w ich efekcie jedynymi śmiertelnymi ofiarami są rodzice dzieci próbujący odciągnąć ich od 15 godzinnej sesji przy komputerze. Czasami jednak komputer nie wystarcza i taki gracz zastanawia się dlaczego robi to co lubi? Oczywiście po 10 latach spędzonych przy komputerze jego mózg jest tak wypalony, że nie znajduje na to odpowiedzi i gracz aby szukać nowego wymiaru wrażeń znajduje strzelbę swojego ojca w sypialni i udaję się z nią do szkoły na małą potyczkę. Lecz szybko zaczyna rozumieć, że jego koledzy nie odradzają się po strzale i również gry przerwać nie można. Tak więc taki gracz, o ile jest szybki, wyłącza się strzałem w głowę lub w przypadku wolniejszych graczy strzałem w głowę z Dragunowa obsługiwanego przez oficera jednostki antyterrorystycznej. Niestety nie w każdym miejscu świata, ludzie mogą sobie pozwolić na wirtualną rzeczywistość. I przez to w takich miejscach jak Afryka, czy bliski wschód ludzie aby robić to co lubią, muszą wciąż toczyć wojny na prawdziwych polach bitwy. Co prawda są one w dzisiejszych czasach ciekawsze, dzięki pistoletom, rpg i szybkim czołgom. W Afryce która jest bardziej klasyczna co do sposobu prowadzenia wojen, ludzie preferują stary styl walki typu sytuacja z napadaniem na wioski z elementami modernistycznymi jak ak47 i jeep`y willys. I naprawdę lubią robić to tak bardzo, że nie pozwalają się wtrącać nikomu z poza kontynentu. Na bliskim wschodzie, jednak ludzie czują chyba lekki żal, że nie mogą pograć w wojny z ludźmi chociażby z ameryki, przez co próbują to zmienić. Jednak ze względu na różnice techniczne sytuacja wygląda mniej więcej tak jak walka przedszkolaka z zawodowym wrestrlerem. Biega taki przedszkolak miedzy nogami wrestlera bijąc gdzie popadnie i powodując małe siniaki lecz gdy w końcu udaje się wrestlerowi go złapać to jednym klapsem załatwia dzieciakowi zaawansowaną skoliozę. Na bliskim wschodzie są również ludzie, którzy długo zastanawiają się dlaczego robią to co lubią. Dochodzą do wniosku, że naprawdę tego nie lubią a wszystko to tylko ich kulturowe dziedzictwo. Nie mogą oni jednak zaprzestać wojny więc ich działalność wojenna jest taka jakby trochę od niechcenia. Zamiast tworzyć kompanie na bitwę, wysyłają grupkę ludzi którzy minują cały plac wroga na dzień przed bitwą. Zamiast ginąc w walce, wysyłają z białą flagą króla, który po dotarciu do dowódcy wojsk przeciwnych detonuje 10kg trotylu które ma na sobie założone. Zatracili oni swoją zdolność bojową do tego stopnia, że nawet przy walce w ręcz używają granatu. Więc jest to dobry przykład, żeby nie zajmować się tym czego się nie do końca lubi a zająć się czymś innym. Tylko niech ceny tego czegoś innego będą umiarkowane, bo 180$ za baryłkę to lekka przesada.

Tak więc przechodząc przez te wszystkie lata w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie dlaczego lubię to co robię nie udało się znaleźć dobrej odpowiedzi. W całej wybitnej literaturze nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie. A dowód na to, że ta odpowiedź nie istnieje możemy uzyskać wpisując te pytanie w Google. Niestety na tą odpowiedź przyjdzie nam czekać jeszcze długo. I to naprawdę długo gdyż nawet na filmach SciFi, ludzie, bądź kosmici z którymi będziemy egzystować w dalszym ciągu wydają się nie znać odpowiedzi. Więc może lepiej zapytać po co szukać tej odpowiedzi…
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi