Bobry żyją w rodzinach i rodzinnie spędzają czas. Przy wspólnym stole, choć stół to tafla lodu zalana zimną wodą strumienia, a w powietrzu trzaska mróz, jedzą i przygotowują posiłki. Wspólnie porcjują ścięte drzewko, by wciągnąć je do podwodnej spiżarni. Ale to nowy widok.
https://img.joemonster.org/upload/szo/oryginal_205...
W okolicach Krakowa ostatniego bobra widziano w 1829 roku, w pobliżu Warszawy – w 1846. W podobnym czasie zniknęły z pozostałych stanowisk w całym dorzeczu Wisły, by ponownie pojawić się dopiero 150 lat później. Sienkiewicz, który pod koniec XIX wieku opisywał w Krzyżakach polowanie na bobra, sam najpewniej nigdy nie miał okazji, by go na ziemiach polskich zobaczyć, jako że w tym czasie gatunek ten niemal całkowicie już u nas wytrzebiono.
Nie inaczej było jednak na całym świecie - szacuje się, że na początku XX w. w całej Europie i Azji żyło zaledwie ok. 1200 bobrów w kilku szczątkowych populacjach. Dzisiaj to ok. 1,5 miliona, a w samej Polsce oficjalnie ok. 150 tysięcy, choć nikt do końca nie wie ile. A jeszcze 40 lat temu było ich zaledwie tysiąc, skupionych w płn-wsch części kraju.
Ostatnie lata to wręcz eksplozja demograficzna bobrów i w przebojowym stylu wróciły na rzeki, potoki i strumyczki w miejsca, w których nie widziano ich od niemal 200 lat. Do sprowadzenia ich na granicę wymarcia walnie przyczyniły się polowania, toteż objęcie ochroną i wytrwale prowadzona reintrodukcja sprawiły, że dziś bobry występują pospolicie w całej Polsce, zarówno w lasach jak i w centrach wielkich miast.
Na wiosnę pisałem trochę o dwóch innych rodzinach z sąsiednich dolin, ta jednak przyjęła nieco inną strategię. Nie buduje dużych tam i nie tworzy wielkich rozlewisk, a tylko zastawki, które pozwalają bobrom żeglować nawet na malutkim strumyku. Prócz wierzb i dereni rosnących obok lubią też... kukurydzę, którą ściągają z pól, co dla rodzin żyjących w krajobrazie rolniczym nie jest wcale dziwne. Chętnie skubią też jeżyny i inne rośliny zielne i w przeciwieństwie do sąsiednich rodzin, które próbowały ścinać nawet spore jodły, te ograniczają się głównie do kory i łyka stosunkowo cienkich, młodych wierzb.
Taki pokarm słabo się jednak trawi, dlatego bobry zjadają część swoich własnych odchodów, które przyjmują się lepiej niż surowizna. Długa nieobecność bobrów i ich nagły powrót stały się przyczyną licznych konfliktów z ludźmi. Tak właśnie jednak Polska dawniej wyglądała, a bobry przez tysiąclecia były istotnym czynnikiem zwiększającym retencję wody w naszym kraju i znów się w tej roli odnajdują – już 30 lat temu wykorzystano je do renaturyzacji ferm Igloopolu w Bieszczadzkim PN. W czasie postu nie jemy już bobrzych ogonów, oszukując się, że to „ryby”, nie robimy czapek i nie smarujemy się ich tłuszczem – zostaną więc z nami na dłużej”.
https://img.joemonster.org/upload/szo/oryginal_205...
źródło:
https://twitter.com/ddziektarz/status/173385649377...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą