Dzisiejszy odcinek będzie poświęcony życiu rodzinnemu i okolicom - i nie mówcie, że nie uprzedzałem.
Tja. Święta, Bogu dzięki, się skończyły, za co jestem szczerze wdzięczny tyranizującemu mnie na co dzień upływowi czasu. Baruch ha-Szem, już za parę dni będę z powrotem w Niemczech i odpocznę...
Cóż, życie jest tradycyjnie nudne i bez sensu, życie osobiste się tradycyjnie rozpadło - cukier w normie. Żeby przywołać dzisiejsze motto - "i nie masz nic nowego pod słońcem". I wszystko byłoby fajnie, gdyby ta monotonia i nuda nie dowalały bonusowej frustracji.
Nigdy nie czułem się dobrze w domu, ale teraz, kiedy od tego kompletnie odwykłem, jest jeszcze gorzej. Siedzenie tu mnie nie cieszy, obecność Rodziny krępuje i męczy, ech... "i pies by tego życia nie chciał". Po staremu, z drobnych przyjemności życia mam książki i flet, niby zawsze to coś, ale jednak niewiele.
Jeśli ktoś mi wyjaśni, na cholerę mi to wszystko - chętnie się wywdzięczę. Ale na razie nie widzę za bardzo jakiejkolwiek celowości w tym bajzlu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą